18 listopada 2023

List od wielkiej ciotki

(archiwum prywatne)


Na początku był list.

Pisany niewprawną, starczą ręką.

Autorką była najmłodsza siostra mojej babki ze strony matki, Janina z Matusiaków Romanowska, w tamtym czasie ponaddziewięćdziesiącioletnia. Zaadresowany był do mnie, ale nagłówek zaczynał się od słów „Kochana Bogusiu”, jakby list kierowany był do mojej mamy. W nim dość chaotycznie, co można tłumaczyć wiekiem Autorki, przedstawiona była między innymi historia jej, Janiny, dziadków, Adama i Bronisławy Gładkiewiczów i ich ucieczki ze wschodu, gdzie carat nasilił politykę przeciwko kościołowi unickiemu. A „dziadek był unijatem”, jak napisała ciotka-babka. Więc sprzedał kawał ziemi i zabrawszy żonę, syna Szymona i małą córeczkę Kasię uciekł do Galicji, do wsi Kozy koło Białej (obecnie Bielsko-Biała). Po drodze miał ochrzcić Kasię, podówczas pięcioletnią, w Staromieściu pod Rzeszowem…

Historie rodzinne mają to do siebie, że z czasem zmieniają się w legendy, bo pamięć zaciera pewne fakty.

Długo nie mogłam wpaść na trop ani Katarzyny, ani tym bardziej jej rodziców. Jedynie na jednej ze stron genealogicznych znalazłam indeks z danymi z aktu ślubu Kasi Hładkiewiczówny z Andrzejem Matuszakiem, którego pewnie bym nie znalazła, gdybym przeszukiwała zasoby po nazwisku babki (Matusiak) – tutaj nazwisko pradziadka wpisano przez "sz". W rubryce "uwagi" widniała krótka notatka indeksującego o imionach rodziców młodych, ich wieku, miejscu urodzenia i zamieszkania. O Kasi napisano: lat 23, córka Adama i FEWROMY (podkr. moje) Ilczuk, urodzona: Kozy, zam. Marianka. 

Dokument to dokument, najwyraźniej ciotka-babka coś pomyliła. Nurtowało mnie imię matki Kasi, poszukiwania i konsultacja z emerytowaną nauczycielką rosyjskiego pozwoliły stwierdzić, że chodzi o imię Февроня, po polsku Febronia, zdrobniale Bronia – i mamy Bronisławę. Szczególnie, że w znalezionym nieco później oryginalnym akcie małżeństwa Kasi ksiądz, który wpisał imię matki „Bronisława”, na marginesie poprawił je i wpisał „Febronia”. Niestety, do niczego więcej ponad to, co znalazłam w tym akcie ślubu, nie udało mi się wtedy dotrzeć. Wprawdzie, idąc tropem opowieści ciotki-babki Janki, przeszukałam zasoby księgi parafialnej ze Staromieścia, ale też mi to nic nie dało. Przepadła Kasia jak kamień w wodę i tyle.

Aż po dłuższym czasie ruszyło! Najpierw dotarłam do człowieka, który miał w swoim drzewie Hładkiewiczów. Grupy genealogiczne na Facebooku działają prężnie, ich członkowie służą pomocą i radą i dużo można się dzięki nim dowiedzieć. W trakcie wymiany wiadomości z rzeczonym panem okazało się, że nie jest on z moimi Hładkiewiczami w żaden sposób spokrewniony, ale indeksował parafię Kozy i może z całą pewnością stwierdzić, że Katarzyna się tam nie urodziła. Przysłał mi za to skan aktu zgonu jej matki z 1914 roku, zapisanej tu jako „Havronia”, wdowa po Adamie, w chwili śmierci lat 72, oraz skan aktu ślubu Szymona z 1902 roku, w którym znów podano imię matki – „Bronisława”. W tej sytuacji postanowiłam ponownie sprawdzić wersję ciotki-babki. Znalazłam księgę urodzeń w Staromieściu, przy czym okazało się, że miejscowości o tej nazwie były co najmniej dwie i tamte akta, które przeglądałam kilka lat wcześniej, były ze Staromieścia koło Częstochowy… Cóż, nie myli się ten, kto nic nie robi. Zatem znalazłam właściwą miejscowość, znalazłam akta z tamtejszej parafii i idąc od roku 1885 (który był przypuszczalnym rokiem urodzenia Kasi) kolejno, wpis po wpisie, pod datą 20 maja 1891 roku znalazłam, co następuje:

Catharina, [pater] Adam Chładkiewicz (e Polonia, Russica, Szmukotówka) agr. fls. Pauli et Catharinae Maniak, [mater] Bronislava fla. Ignatii Ilczyny et Evae (czyli: Katarzyna [ojciec] Adam Chładkiewicz {z Polski, Rosja, Szmukotówka} rolnik, syn Pawła i Katarzyny Maniak, [matka] Bronisława, córka Ignacego Ilczyny i Ewy).

Kasia urodziła się 25 listopada 1885 roku we wspomnianej Szmokotówce, wsi znajdującej się w obrębie ówczesnej parafii grekokatolickiej w Holi, podobnie zresztą jak jej brat, Szymon (ur. w sierpniu 1872 roku). Natomiast co do zmienionego imienia matki Katarzyny, można przyjąć, że Febronia wykorzystała naturalny bieg zdarzeń – skoro wszyscy wołają na nią Bronka, co za różnica, od jakiego imienia się to zdrobnienie wywodzi? A za imieniem mogła się ukryć wraz z religią, w której się urodziła. Teraz pozostało znaleźć Ignacego Ilczynę/Ilczuka wraz z Ewą oraz Pawła Hładkiewicza i Katarzynę Maniak, co – z tego, co już udało mi się ustalić, graniczy z cudem, bo najprawdopodobniej dokumenty z Holi uległy zniszczeniu.

Od wspomnianego wyżej człowieka wiem też, że Adam nie zmarł w Kozach. Znaczy się, prababka z podrostkiem i niedużą dziewczynką sama musiała tu przyjechać. Ale gdzie szukać Adama…?

W akcie chrztu Katarzyny widnieją też nazwiska jej rodziców chrzestnych. Są to Ludovicus Mromliński i Anna unox (żona) Filemonis Taratyka. Filemona Taratykę znalazłam przypadkiem w akcie chrztu z 10 października 1889 roku z Opola, jeszcze na Lubelszczyźnie. Zatem rodzina mogła wyjechać na początku 1890 roku. Czy wspominałam już, że to taka trochę robota detektywistyczna?

Oczywiście ciotka-babka, czy jak się to w genealogii określa – wielka ciotka Janka nie skupiła się li i jedynie na samej ucieczce. Ale to sobie zostawię na kolejną opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz